Nareszcie zmobilizowałam się do napisania MWH!
Na wstępie z góry informuję, że to nie będzie typowa, szablonowa historia włosowa, typu: jako dziecko miałam piękne, gęste, lśniące włosy, w gimnazjum zaczęłam je farbować i prostować, więc mi się one zniszczyły, ale od kiedy zostałam włosomaniaczką, moje włosy odżyły, są znów gęste i lśniące, a prostownicę rzuciłam w cholerę i farbuje włosy teraz henną/color&soin. I powiem szczerze, nie podobają mi się takie MWH i one ani trochę mnie nie motywują. Dlaczego? No bo co to za sztuka odratować zniszczone włosy mechanicznymi zabiegami, jeśli wiadomo, że te włosy GENETYCZNIE są grube i gęste? Równie dobrze można je całkowicie ściąć, zacząć zapuszczać je od zera i od samego początku odpowiednio je pielęgnować.
Także z góry uprzedzam, że to nie jest tego typu historia. A jaka? Zapraszam do lektury!
Dzieciństwo
Tu miałam roczek :)
A tu miałam 3 latka
Zdjęcie legitymacyjne - 7latka ;)
Jak widać po powyższych zdjęciach, jestem rodzoną blondynką - kolor włosów mam po mamie. Niestety, gęstość i grubość już po niej nie odziedziczyłam, tylko po tacie :( A szkoda, bo bym miała może nie najgrubsze, ale za to gęste włosy, a tak to od zawsze mam cienkie i rzadkie...
Będąc w przedszkolu miałam jeszcze jaśniejsze włosy, taki jasny blond. Z biegiem czasu zmieniły się na ciemny blond, ale nie zawsze ten kolor miałam, o czym się później przekonacie.
2005 i 2006
2005 - ach, te wstrętne cieniowanie!
2006 - 1. falują wycieniowane końcówki
2. tu jeszcze bardziej...
3... więc przymuszano mnie do ścięcia włosów na krótko :/
Nic, tylko pokarać tych, którzy wymyślili, że w takiej, a nie innej fryzurze będzie mi dobrze! Modne wówczas cieniowanie - z przodu krótkie, z tyłu dłuższe, stosowano i na moich włosach, co było dla nich tragiczne! Odkąd pamiętam, zawsze chciałam zapuścić włosy na dłuższe, bo w krótkich nigdy się nie czułam dziewczęco, a rodzice z rodzeństwem przekonani do swojej racji, że skoro mam cienkie i rzadkie włosy, to tylko krótkie włosy mi pasują, namawiali mnie zawsze na taką fryzurkę. Upierając się przy swoim, chciałam je zapuścić, ale przez te fatalne cieniowanie końcówki włosów z przodu tak dziwnie falowały, że rodzeństwo się ze mnie nabijało, że wyglądam jak Kryszak :/ więc jak tylko dłuższe miałam włosy, to rodzina zmuszała mnie do ich ścinania na krótko; i tak w koło macieju...
2007
Mój pierwszy bob w życiu; chociaż nie jestem pewna, czy na tym drugim zdj również
Tu nastąpił przełom fryzurowy, bowiem poszłam do innej fryzjerki, która stwierdziła, że z bobem będzie mi do twarzy - i rzeczywiście byłam z fryzury bardzo zadowolona, bo końcówki przestały mi się falować, lepiej wyglądałam, no i "modnie", bo w końcu byłam ścięta "na Rihannę" xD
2008
Co włosy odrastały, to rodzina wysyłała mnie z powrotem do fryzjera - pierwsze zdjęcie było zrobione na początku marca, drugie i trzecie w czerwcu. Nie wiem, czy to widać po zdjęciach, ale ja w tym czasie zauważyłam, że włosy w wakacje jaśnieją mi od słońca na jaśniejszy blond, z czego byłam wtedy bardzo zadowolona - chociaż jeszcze wtedy nie byłam świadoma, jak wiele szkód może wyrządzić słońce moim włosom!
2009
Ciąg dalszy włosowych kąpieli
słonecznych - w zimie miałam tak jasne włosy, ponieważ w wakacje 2008 roku
zaczęłam sporo podróżować, głównie na południową i zachodnią Europę, więc na
zimę zbytnio mi nie przyciemniały włosy. Rekordy rozjaśnienia to chyba pobiłam
właśnie w wakacje 2009 roku, kiedy to przez miesiąc non stop byłam w podróży,
więc dorobiłam się takiego jasnego blondu - co widać na 3. zdjęciu :P Jak widać
też, wciąż podcinałam włosy na boba - raz był on krótszy, raz dłuższy.
2010
To właśnie w tym roku zadałam sobie pytanie: A czy coś się stanie, jak w końcu zapuszczę włosy? ;) I tak oto zaczęłam zapuszczać! O dziwo, nawet dobrze wyglądałam w dłuższych włosach, ale pojawił się nowy problem...
Drugie i trzecie zdjęcie pochodzi z ostatniej wakacyjnej, zagranicznej podróży, a mianowicie pojechałam na początku września do Sarajewa. W Polsce było brzydko, pochmurnie, padało, a tam co? Prażyło słońce! To była ostatnia słoneczna kąpiel dla moich włosów - trzecie zdj jest z pierwszego dnia pobytu, a środkowe z ostatniego dnia. Mam na nim wyraźnie rozjaśnione końce. No właśnie. Mój nowy włosowy problem polegał na tym, że skalp w ekspresowym tempie się przetłuszczał (odkąd pamiętam, zawsze mam z tym problem), a końce były TOTALNIE SUCHE. Zniszczone od słońca, od mniej więcej tej długości zaczęły się kruszyć, rozdwajać i rozczwarzać na potęgę - i nic nie mogłam z tym poradzić, bo po pierwsze, były zniszczone, po drugie - używałam tylko szamponu drogeryjnego ze SLSem i naładowanego silikonami, więc dobrze włosy wyglądały tylko po ich umyciu - zdarzało się, że myłam je nawet 2x dziennie :/
2011
W tym roku pobiłam rekord długości włosów - nigdy potem nie miałam dłuższych. Włosy były w fatalnym stanie, końcówki na długości ok. 10 cm wyglądały jak palemka, bo tak były porozdwajane na maxa, a ja to miałam w nosie, bo dobrze się czułam z tym, że były w końcu one dłuższe, a nie krótkie, jak miałam przez całe życie. Niestety, "cudowny" szampon, który wtedy używałam, a na który liczyłam, że mi pomoże na rozdwojone końce, a mianowicie Nivea Long Repair z keratyną, podrażniał okropnie powodując, że włosy jeszcze szybciej się przetłuszczały i miałam skalp zaczerwieniony - nie wiem, czy to widzicie na 3. zdjęciu..?
2012
Na 1. zdjęciu widać, że jeszcze miałam dłuższe włosy. Ponieważ jednak w wakacje 2011 roku mój TŻ się oświadczył ;) a w następnym, 2012 roku już wiedzieliśmy, kiedy się pobierzemy (w tym, 2013 roku), postanowiłam radykalnie ściąć włosy - żałuję dziś, że je wtedy ścięłam na boba, a nie wpadłam na pomysł, by ściąć na równo :< Stało się to w maju 2012 roku. Chciałam odtąd porządnie dbać o włosy, ale na moje nieszczęście, jeszcze nie byłam włosomaniaczką :P W wakacje siedząc sporo czasu przed komputerem, próbowałam znaleźć w internecie informacje na temat tego, jak dbać o włosy, aby one nie zaczęły się znów rozdwajać. W sierpniu trafiłam przypadkiem na blog Anwen i przepadłam :) Czytałam jej bloga od deski do deski, a we wrześniu przystąpiłam do działania i kupiłam po raz pierwszy szampon Alterry, od koleżanki odkupiłam Isanę z babassu, a także nabyłam odżywkę b/s Naturia Len i rumianek, Barwę tataro-chmielową do oczyszczania włosów, a od października nabywałam najróżniejsze maski i odżywki do włosów, słowem - kolekcja się zaczęła powiększać, a ja stawałam się włosomaniaczką :) Do olejowania włosów nie od razu się przekonałam, ale od listopada 2012 r. olejuję już je regularnie ;) Aby zobaczyć, jak już dalej było, odsyłam TU :)
Wiem, że to potwornie długa historia włosowa, więc gratuluję wszystkim tym, którzy przeczytali do samego końca :D Ja ze swej strony jeszcze dodam, że wciąż mam nadzieję na to, że tym razem uda mi się zapuścić włosy tak, by były one też zdrowe aż po same końce! :)
Pozdrawiam serdecznie,
Ag90