poniedziałek, 27 maja 2013

Moja Włosowa Historia!

Nareszcie zmobilizowałam się do napisania MWH! 
Na wstępie z góry informuję, że to nie będzie typowa, szablonowa historia włosowa, typu: jako dziecko miałam piękne, gęste, lśniące włosy, w gimnazjum zaczęłam je farbować i prostować, więc mi się one zniszczyły, ale od kiedy zostałam włosomaniaczką, moje włosy odżyły, są znów gęste i lśniące, a prostownicę rzuciłam w cholerę i farbuje włosy teraz henną/color&soin. I powiem szczerze, nie podobają mi się takie MWH i one ani trochę mnie nie motywują. Dlaczego? No bo co to za sztuka odratować zniszczone włosy mechanicznymi zabiegami, jeśli wiadomo, że te włosy GENETYCZNIE są grube i gęste? Równie dobrze można je całkowicie ściąć, zacząć zapuszczać je od zera i od samego początku odpowiednio je pielęgnować.
Także z góry uprzedzam, że to nie jest tego typu historia. A jaka? Zapraszam do lektury!

Dzieciństwo

 Tu miałam roczek :)

A tu miałam 3 latka

Zdjęcie legitymacyjne - 7latka ;)

Jak widać po powyższych zdjęciach, jestem rodzoną blondynką - kolor włosów mam po mamie. Niestety, gęstość i grubość już po niej nie odziedziczyłam, tylko po tacie :( A szkoda, bo bym miała może nie najgrubsze, ale za to gęste włosy, a tak to od zawsze mam cienkie i rzadkie...
Będąc w przedszkolu miałam jeszcze jaśniejsze włosy, taki jasny blond. Z biegiem czasu zmieniły się na ciemny blond, ale nie zawsze ten kolor miałam, o czym się później przekonacie.

2005 i 2006

 2005 - ach, te wstrętne cieniowanie!

2006 - 1. falują wycieniowane końcówki 
2. tu jeszcze bardziej... 
3... więc przymuszano mnie do ścięcia włosów na krótko :/

Nic, tylko pokarać tych, którzy wymyślili, że w takiej, a nie innej fryzurze będzie mi dobrze! Modne wówczas cieniowanie - z przodu krótkie, z tyłu dłuższe, stosowano i na moich włosach, co było dla nich tragiczne! Odkąd pamiętam, zawsze chciałam zapuścić włosy na dłuższe, bo w krótkich nigdy się nie czułam dziewczęco, a rodzice z rodzeństwem przekonani do swojej racji, że skoro mam cienkie i rzadkie włosy, to tylko krótkie włosy mi pasują, namawiali mnie zawsze na taką fryzurkę. Upierając się przy swoim, chciałam je zapuścić, ale przez te fatalne cieniowanie końcówki włosów z przodu tak dziwnie falowały, że rodzeństwo się ze mnie nabijało, że wyglądam jak Kryszak :/ więc jak tylko dłuższe miałam włosy, to rodzina zmuszała mnie do ich ścinania na krótko; i tak w koło macieju...

2007

 Mój pierwszy bob w życiu; chociaż nie jestem pewna, czy na tym drugim zdj również
 
Tu nastąpił przełom fryzurowy, bowiem poszłam do innej fryzjerki, która stwierdziła, że z bobem będzie mi do twarzy - i rzeczywiście byłam z fryzury bardzo zadowolona, bo końcówki przestały mi się falować, lepiej wyglądałam, no i "modnie", bo w końcu byłam ścięta "na Rihannę" xD

2008


Co włosy odrastały, to rodzina wysyłała mnie z powrotem do fryzjera - pierwsze zdjęcie było zrobione na początku marca, drugie i trzecie w czerwcu. Nie wiem, czy to widać po zdjęciach, ale ja w tym czasie zauważyłam, że włosy w wakacje jaśnieją mi od słońca na jaśniejszy blond, z czego byłam wtedy bardzo zadowolona - chociaż jeszcze wtedy nie byłam świadoma, jak wiele szkód może wyrządzić słońce moim włosom!

2009




Ciąg dalszy włosowych kąpieli słonecznych - w zimie miałam tak jasne włosy, ponieważ w wakacje 2008 roku zaczęłam sporo podróżować, głównie na południową i zachodnią Europę, więc na zimę zbytnio mi nie przyciemniały włosy. Rekordy rozjaśnienia to chyba pobiłam właśnie w wakacje 2009 roku, kiedy to przez miesiąc non stop byłam w podróży, więc dorobiłam się takiego jasnego blondu - co widać na 3. zdjęciu :P Jak widać też, wciąż podcinałam włosy na boba - raz był on krótszy, raz dłuższy.

2010


To właśnie w tym roku zadałam sobie pytanie: A czy coś się stanie, jak w końcu zapuszczę włosy? ;) I tak oto zaczęłam zapuszczać! O dziwo, nawet dobrze wyglądałam w dłuższych włosach, ale pojawił się nowy problem...
Drugie i trzecie zdjęcie pochodzi z ostatniej wakacyjnej, zagranicznej podróży, a mianowicie pojechałam na początku września do Sarajewa. W Polsce było brzydko, pochmurnie, padało, a tam co? Prażyło słońce! To była ostatnia słoneczna kąpiel dla moich włosów - trzecie zdj jest z pierwszego dnia pobytu, a środkowe z ostatniego dnia. Mam na nim wyraźnie rozjaśnione końce. No właśnie. Mój nowy włosowy problem polegał na tym, że skalp w ekspresowym tempie się przetłuszczał (odkąd pamiętam, zawsze mam z tym problem), a końce były TOTALNIE SUCHE. Zniszczone od słońca, od mniej więcej tej długości zaczęły się kruszyć, rozdwajać i rozczwarzać na potęgę - i nic nie mogłam z tym poradzić, bo po pierwsze, były zniszczone, po drugie - używałam tylko szamponu drogeryjnego ze SLSem i naładowanego silikonami, więc dobrze włosy wyglądały tylko po ich umyciu - zdarzało się, że myłam je nawet 2x dziennie :/

2011


W tym roku pobiłam rekord długości włosów - nigdy potem nie miałam dłuższych. Włosy były w fatalnym stanie, końcówki na długości ok. 10 cm wyglądały jak palemka, bo tak były porozdwajane na maxa, a ja to miałam w nosie, bo dobrze się czułam z tym, że były w końcu one dłuższe, a nie krótkie, jak miałam przez całe życie. Niestety, "cudowny" szampon, który wtedy używałam, a na który liczyłam, że mi pomoże na rozdwojone końce, a mianowicie Nivea Long Repair z keratyną, podrażniał okropnie powodując, że włosy jeszcze szybciej się przetłuszczały i miałam skalp zaczerwieniony - nie wiem, czy to widzicie na 3. zdjęciu..?

2012


Na 1. zdjęciu widać, że jeszcze miałam dłuższe włosy. Ponieważ jednak w wakacje 2011 roku mój TŻ się oświadczył ;) a w następnym, 2012 roku już wiedzieliśmy, kiedy się pobierzemy (w tym, 2013 roku), postanowiłam radykalnie ściąć włosy - żałuję dziś, że je wtedy ścięłam na boba, a nie wpadłam na pomysł, by ściąć na równo :< Stało się to w maju 2012 roku. Chciałam odtąd porządnie dbać o włosy, ale na moje nieszczęście, jeszcze nie byłam włosomaniaczką :P W wakacje siedząc sporo czasu przed komputerem, próbowałam znaleźć w internecie informacje na temat tego, jak dbać o włosy, aby one nie zaczęły się znów rozdwajać. W sierpniu trafiłam przypadkiem na blog Anwen i przepadłam :) Czytałam jej bloga od deski do deski, a we wrześniu przystąpiłam do działania i kupiłam po raz pierwszy szampon Alterry, od koleżanki odkupiłam Isanę z babassu, a także nabyłam odżywkę b/s Naturia Len i rumianek, Barwę tataro-chmielową do oczyszczania włosów, a od października nabywałam najróżniejsze maski i odżywki do włosów, słowem - kolekcja się zaczęła powiększać, a ja stawałam się włosomaniaczką :) Do olejowania włosów nie od razu się przekonałam, ale od listopada 2012 r. olejuję już je regularnie ;) Aby zobaczyć, jak już dalej było, odsyłam TU :)

Wiem, że to potwornie długa historia włosowa, więc gratuluję wszystkim tym, którzy przeczytali do samego końca :D Ja ze swej strony jeszcze dodam, że wciąż mam nadzieję na to, że tym razem uda mi się zapuścić włosy tak, by były one też zdrowe aż po same końce! :)

Pozdrawiam serdecznie,
Ag90

środa, 22 maja 2013

Włosowy niewypał - Kallos Crema al Latte

Tak, tak, dobrze czytacie - niestety, słynna maska Kallos kompletnie nie sprawdziła się na moich włosach! :( 
Ale do rzeczy:

Wstęp: Maska o pojemności 1 l,  zakupiona przez allegro, ale odebrana osobiście, kosztowała mnie 17,50 zł. Konsystencja nie najlepsza, jak dla mnie zbyt leista, trzeba było uważać, żeby jej nie nabrać za dużo. Nie zdenkowałam jej - zużycie widać na poniższym zdjęciu (mniej więcej poniżej tego czarnego paska na opakowaniu):
Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Dipalmytoylethyl Hydroxyethylmonium Methosultate, Parfum,Benzyl Alcohol, Citric Acid , PEG-5 Cocomonium Methosulfate , Methylchloroisothiazolinone, Sodium Glutamate, Hydrolized Milk Protein, Hydroxypropyltrimonium Hydrolized Casein, Methylisothiazolinone, Sodium Cocoyl Glutamate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride. 

Żałuję, że nie od razu nauczyłam czytać się składów, bo bym tej maski w życiu nie kupiła! Bo cóż w niej mamy? Po Aqua mamy kolejno emolient, antystatyk i humektant, a po nich już się zaczyna Parfum - zapach, po którym składniki zawsze znajdują się w śladowych ilościach.. To, co zaznaczyłam czerwoną czcionką to konserwanty, no i na niebiesko zaznaczyłam proteiny mleczne, z których ta maska słynie.
Działanie: Na początku używania jej (czyli przez pierwsze 2 miesiące) zachwycała mnie - włosy były po niej mięciutkie, błyszczące, sypkie.. No i ten cudny, mleczny zapach! Sam TŻ chętnie ją wąchał, a później moje włosy :D Niestety, pewnego dnia stało się coś, co nigdy wcześniej, ani później mi się nie przytrafiło - miałam włosy po tej masce PRZEPROTEINOWANE :( Siano, istne siano, nie do ujarzmienia, nie do rozczesania, no normalnie wyglądałam tak, jakby piorun mnie uderzył! Co ja nigdy nie miałam problemu z sianowatymi włosami! Winowajcą była ta maska (cóż, jednak proteiny mleczne, mimo tego, że są po zapachu w składzie, jednak podziałały), więc później potwornie bałam się jej używać. A litrowy słój stał i stał...
W końcu zmusiłam się do kolejnych podejść. Uważając, by nie przesadzić z ilością, użyłam ją najpierw jako drugie O w OMO. Efekt? Włosy przeciążone - niby miałam włosy umyte, a wyglądały tak, jakby dalej były tłuste, no i był istny przyklap :/ W kolejnych podejściach niestety efekt był ten sam - nieważne, czy maskę trzymałam na włosach krótko, na 2-5min, czy dłużej, na ok. 15 min, czy to pierwsze, czy drugie O w OMO - zawsze było to samo! Dodam, że zawsze starałam się jej nie za często używać, tak raz na 2 tygodnie...

Moja ocena - 2/5: Daję jej 2 punkty za to, że jednak na początku sprawowała się nieźle, zapach ma przecudny, no i stosunkowo maska jest tania, jak na taką ilość. Przez nią strzegę się teraz protein mlecznych, a sama maska powędruje do kumpeli A. Oczywiście nigdy więcej jej nie zakupię. 

A Wy używałyście? Jeśli tak, to jesteście z niej zadowolone?  

Pozdrawiam,
Ag90


wtorek, 14 maja 2013

Aktualizacja włosów #2 i nie tylko

Cześć Wszystkim! :)
Zamieszczam zdjęcia moich włosów, które były wykonane 10 maja. Długo się wahałam, czy nie zrobić nowych, ponieważ na zdj moje włosy nie są idealnie proste (takie, jakie zazwyczaj są), tylko jest widoczna 'fala', lekkie zgniecenie po noszeniu kucyka :P Ale postanowiłam je jednak opublikować - a oto i one:

 Przód

 Tył bez fleszu

 Tył z fleszem

Nie widzę jakiejś wielkiej różnicy między włosami sprzed kwietnia a dzisiaj, przynajmniej jeśli chodzi o ich wygląd. Przyrost wyniósł niestety tylko ok. 1cm (10.04-10.05), więc naprawdę liczę na to, że przy mojej aktualnej pielęgnacji zdążą się jeszcze rozpędzić!
Z czego mogę być naprawdę zadowolona, to z baby hairów - pojawiają się nowe, a stare rosną i nie idzie ich ujarzmić :) Poza tym czuję, że moje włosy są wzmocnione, a końcówki dalej się nie rozdwajają :)

Aktualna pielęgnacja włosów 
(na okres 1.05-1.09)

Szampony: Baby dream fur Mama (do zmycia oleju), szampon aloesowy Equilibra, Fitomed - Rumianek i słonecznik (do oczyszczenia włosów przed olejowaniem), Farmona Herbal Care - szampon rumiankowy (z SLS, do oczyszczenia włosów raz na 1-2 tyg.) + planowany zakup: Love2Mix - szampon z pomarańczą i papryczką chilli;
Odżywki d/s: Garnier AiK, Isana z babassu, Schauma - Fito-kofeina, Alterra - Granat i aloes - wykończony (w zamian za niego będę używała maski jako odżywkę);
Maski: Biovax do włosów blond (sporadycznie), maska z pomarańczą i papryczką chili Love2Mix (raz w tyg.), maska drożdżowa Babuszki Agafii (raz w tyg.);
Wcierka:  Jantar (co mycie, czyli co 2-3 dzień)
Oleje: Olej Khadi - głównie na skalp (na 2-3h przed myciem, 2x w tyg.), a na długość olej Alverde z kwiatem arniki - po jego wykończeniu będzie specjalny olejowy mix, o którym napiszę kiedyś na blogu ;)
Na długość i zabezpieczenie końcówek: jedwab CHI (póki się nie skończy), serum kokosowe (używane po CHI), odżywka b/s len i rumianek (na długość);
Suplementy: skrzypokrzywa (1 kubek codziennie), CP (2x po 2 tabletki dziennie) - przez sierpień przerwa;

Uff, na dziś to by było tyle ;)

Serdecznie Was pozdrawiam!
Ag90 

poniedziałek, 6 maja 2013

Po dłuższej przerwie - pierwszowrażeniowe recenzje :)

Witajcie! Weekend majowy już się zakończył, więc najwyższa pora, aby napisać kolejną notkę :)

W pierwszej kolejności chciałabym napisać co nieco o tabletkach musujących Plusssz Lady - Włosy i paznokcie, który piłam regularnie od 10. kwietnia. No właśnie, piłam... Ale od 1. maja całkowicie przestałam pić. Dlaczego? Z powodu nieskuteczności, niestety :( W smaku był bardzo dobry (mango), więc przyjemnie się piło, ale odmierzając po 15 dniach długość włosów okazało się, że przyrost wyniósł zaledwie 0,5cm :( Zmierzyłam włosy 1.05, by utwierdzić się w przekonaniu i rzeczywiście było ok. +0.7cm, także niestety, lipa i to po całości, bo mój przeciętny przyrost włosów wynosi 1cm/miesiąc, czyli ani trochę nie zadziałał.
A ślub już tuż tuż, od 1.05 licząc zostało mi dokładnie 4 miesiące na to, by coś podziałać z włosami. I co tu zrobić? Ano posłuchałam Martusi, oraz mojej kumpeli Anety (pozdrawiam Was serdecznie! :) ) i od 1. maja, zamiast dalej pić Plusssza, zaczęłam pić skrzypokrzywę (1 kubek dziennie) oraz zażywać Calcium Pantothenicum - 4 tabletki dziennie :)

Co do nowości kosmetycznych, to z tych, co używam stricte na porost włosów, to olej khadi, maska drożdżowa Pervoe Reshenie oraz maska z ekstraktem z pomarańczy i papryczki chilli Love2Mix.

Moje pierwszowrażeniowe recenzje:
1) Olej Khadi to mój pierwszy olejek indyjski. I choć nie raz już czytałam o ich zapachach i nastawiałam się na nieciekawy smrodek, tak ten po prostu mnie zabija T_T 2h to max, ile mogę wytrzymać z tym olejem na włosach, bo smród aż mnie przyprawiał o ból głowy! Smrodek smrodkiem, ale czuć jego działanie - przyjemnie rozgrzewa skórę głowy :) więc myślę, że odór wybaczę, jeśli będzie naprawdę skuteczny!

2) Podobnie jak z khadi, również i przy tej masce Love2Mix odczuwałam ciepełko, pewnie dzięki papryczce chilli :) Jeśli chodzi o zapach, to nie jest perfumą, ale też nie przeszkadza. I bardziej można wyczuć pomarańczę, aniżeli papryczkę :P Maska posiada jeszcze jeden, genialny plus - IDEALNIE rozczesuje się po nim włosy! Dodatkowo są nawilżone, błyszczące, ale bez efektu "przyklapu", ulizania! Także pierwsze wrażenie jak najbardziej pozytywne :)

3) W kategorii najładniejszego zapachu zdecydowanie wygrywa maska drożdżowa - pachnie ciasteczkami, albo jogurcikiem Danone o smaku biszkoptowym ;) Natomiast po użyciu tej maski nie było na włosach żadnego efektu wow, a nawet były troszeczkę splątane, a w czasie trzymania jej na włosach nie odczuwam żadnego mrowienia, czy ciepełka. Zobaczymy, może akurat słynna maska drożdżowa sprawdzi się na moich włosach :P

Mam nadzieję, że zaspokoiłam Waszą ciekawość, odnośnie tych kosmetyków :) I bardzo Was proszę, trzymajcie kciuki, aby to w końcu one pomogły mi na porost włosów! :)