piątek, 18 października 2013

W indyjskim klimacie ;)

Cześć i czołem! :)
Moja podróż do Indii dawno się zakończyła, a zatem zdam Wam w końcu relację z tego, jakie kosmetyki się sprawdziły, jakie zakupiłam, a na koniec dam jeszcze parę zdjęć z Indii :)


                                Czy się sprawdzili..?

O bezbarwnej hennie (cassi) Khadi nie będę się już rozpisywać, więc napiszę tylko tyle, że sprawdziła się ;) Odżywkę d/s Garniera z masłem kakaowym i olejem kokosowym najczęściej używałam do metody OM, czyli nakładałam ją na długość, a następnie myłam włosy szamponem Love2Mix. Niestety, średnio się sprawdziła - nie była taka zła, ale słabo nawilżała moje włosy, a tego właśnie najbardziej potrzebowały... Za to skutecznie nawilżyły maska Gliss Kur Oil nutrive oraz olej z pestek malin - to są moje włosowe must have na następne wyjazdy wakacyjne :) I, przyznam się szczerze, że wcierki Jantar nie używałam! Po prostu nie miałam takiej potrzeby, bo ostrego słońca nie było - najczęściej niebo było zachmurzone/częściowo zachmurzone, a nawet na początku pobytu trafiliśmy na koniec monsunu... Suma sumarum, bardzo się cieszę, że prawie wszystkie powyższe kosmetyki się sprawdziły podczas wyjazdu :) No właśnie, a co zakupiłam w Indiach?


Kosmetyki made in India :)
 

Z kosmetyków indyjskich oczywiście najpopularniejsza była Himalaya. Chociaż w Polsce możemy kupić kosmetyki tej firmy, to porównując ceny tamtejsze, a ceny polskie, to... Baaardzo mi się opłacało ;) Przykładowo, krem na wypadanie włosów (3) w PL kosztuje 45zł. A tam? Ok. 15zł, czyli 30zł taniej :P Ponadto, czytając uważnie INCI, najlepiej wypadała jeszcze firma Biotique. Pozostałe kosmetyki indyjskiej produkcji, jakie spotkałam, już nie miały takiego ciekawego składu, dlatego wybór padł na powyższe na zdjęciu:

1) Biotique, Bio Thyme, Fresh Sparkle Volume Conditioner - odżywka dla włosów cienkich i rzadkich;
2) Himalaya, Anti Hair Fall - olejek zapobiegający wypadaniu włosów; 
3) Himalaya, Anti Hair Loss - krem zapobiegający wypadaniu włosów, a także stymulujący ich wzrost;
4) Biotique, Bio Soya Protein - szampon teoretycznie dla włosów farbowanych i po trwałej, ale co tam ;P (niestety, wersji dla włosów rzadkich i cienkich, która zawiera takie dobrocie jak amla, czy bhringraj, nie znalazłam :( )
5) i 6) Himalaya, Anti-Dandruff Hair Cream, Protein Hair Cream - czyli właściwie maski do włosów: jedna przeciwłupieżowa, druga proteinowa;
7) Biotique, Bio Musk Root - maska stymulująca wzrost włosów. Co ciekawe, na opakowaniu jest napisane, żeby przed aplikacją wymieszać maskę z jajkiem lub z jogurtem :)

W tych kosmetykach indyjskich, nie ukrywam, że pokładam dużą nadzieję! Ich składy są tak ciekawe, tak inne, że aż kuszą, by je już teraz stosować! Póki co jeszcze się wstrzymuję, ponieważ chcę zużyć pozostałe kosmetyki :P

A na koniec parę zdjęć z Indii!







Pozdrawiam serdecznie,
Ag90

7 komentarzy:

  1. zazdroszczę indyjskich cudeniek :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to jest zupełnie inny olejek :) tak samo te maski himalaya są niedostępne w Polsce :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie w tych Indiach :) I kosmetyki cudne, owocnego zużywania!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, ale tak jest pięknie.. :))
    Co do Jantaru, dla mnie to jest coś zajebistego;d Mam po nim pełno nowych baby hair<3 Polecam! :)

    Zapraszam do mnie,
    http://kappa-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Indie są wspaniałe! Aż mi się marzy, by znów tam wrócić :)
      A Jantar to jedna z dwóch moich ulubionych, bo najskuteczniejszych odżywek ;)

      Usuń