czwartek, 12 września 2013

Podróż Poślubna, czyli jak będę chroniła włosy przed indyjskim słońcem ;) Część 1.

Witajcie Kochani! :*
Strasznie Was przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, no, ale w końcu i nareszcie, chajtnęłam się ;) I przez ostatni czas z Mężem ogarnialiśmy nasze mieszkanko, więc trochę byliśmy zajęci :P
To będzie dłuuuugaśna notka - w końcu trzeba nadrobić zaległości! Dlatego też podzielę ją na dwie części:

Część 1. Pochwalę się Wam, jakie kosmetyki planuję używać w Indiach (wylatuję z Mężem 17.09, a wrócimy 30.09);
Część 2. Zaprezentuję efekty działania bezbarwnej henny Khadi, a właściwie cassi obovata, na moich włosach.

Zapraszam do lektury Części 1. ! :)


Moje włosowe kosmetyki 
na 'nieciekawe'
warunki pogodowe
w Indiach

Tak moi Drodzy, pogoda w Indiach to nie przelewki ;P Będziemy w środkowo-zachodniej części subkontynentu (m.in. w Bombaju, Goa), a tam, według prognozy pogody, temperatura będzie wynosiła codziennie ponad/ok. 30 st. Celsjusza i niestety, załapiemy się na koniec monsunu, także będzie duża wilgoć! Mam nadzieję jednak, że zdołam jednak ochronić włosięta tymi oto włosowymi dobrociami:


1. Bezbarwna henna (senna/cassia), Khadi - kusiła mnie ona już od jakiegoś czasu, a na wyjazd do Indii uznałam, że będzie jak "ulał" (w końcu nie ma to jak indyjski sposób na Indie ^^) i to dobra okazja, aby po raz pierwszy w życiu "zahennować" włosy ;) Chcę ją użyć przede wszystkim jako odżywkę do włosów, a na uzyskaniu efektu miodowego odcienia mi nie zależy, ba, w ogóle go nie chcę, bo swój kolor włosów bardzo lubię i nie zamierzam go zmieniać! A jaki osiągnę efekt na włosach? O tym przeczytacie w Części 2. ;)

2. Odżywka do spłukiwania Natural Beauty masło kakaowe i olej kokosowy, Garnier - "siostra" znanej i lubianej wśród włosomaniaczek odżywki z awokado i karite :) Jestem jej bardzo ciekawa, ponieważ szukając recenzji na jej temat, nie trafiłam na żadną negatywną, zarówno na KWC, jak i na blogach włosomaniaczek! Ma wysoko w składzie olej palmowy (na 3. miejscu), olej z orzecha kokosowego (na 6. miejscu), a dalej jeszcze masło kakaowe :) Myślę, że ta odżywka ma duże szanse się sprawdzić w Indiach, ze względu na to, iż jest emolientowa;

3. Love2Mix Organic z pomarańczą i papryczką chilli, Pervoe Reshenie - czyli naprawdę dobry i sprawdzony szampon, który jest łagodny, ma świetny skład i przedłuża świeżość moich włosów :) W przyszłości planuję napisać notkę o szamponach, także możecie oczekiwać rozbudowanej recenzji na jej temat :)

4. Wcierka Jantar, Farmona - znana i lubiana, posiadam wersję jeszcze ze starym składem. Oczywiście będę jej używać jako wcierki i odżywki na skalp, z dwóch powodów: po pierwsze, przedłuża świeżość moich włosów (a właściwie skalpu), a po drugie z tego względu, iż posiada ona naturalny filtr UV (ekstrakt z bursztynu). Zastanawiam się tylko, czy ją przelać do atomizera czy nie - z jednej strony za pomocą atomizera spryskam skalp i włosy bardzo dokładnie, a z drugiej może się okazać, że będzie wtedy strasznie niewydajna i przez to nie wystarczy mi jej na cały pobyt w Indiach; a z kolei jako wcierka wylewana "na łapę" jest b. wydajna i wiem, że na pewno mi jej wystarczy... Zobaczymy :P

5. Gliss Kur Oil nutrive mask, Schwarzkopf - boska, boska, przeboska maska do włosów! Jest idealna i wręcz stworzona po to, by chronić włosy na długości w porach roku o skrajnych temperaturach! Jej odlewkę otrzymałam od Martusi (strasznie, strasznie Ci dziękuję :*) i to było normalnie odkrycie roku! :) Owszem, maska nie nadaje się do nakładania jej na skalp, bo lubi obciążać, ale na długość jest świetna - włosy dzięki niej są solidnie zabezpieczone przed przesuszeniem :) Jak wiecie dobrze (albo i nie :P) strasznie ciężko ją zdobyć, a wręcz jest to maska-widmo... Ale! Swoją wypatrzyłam nie gdzie indziej, jak w Galerii Krakowskiej, w aptece Mediq :) Niestety, zauważyłam, że za chyba tę samą cenę kupiłam jej "nową" wersję, która różni się od poprzedniej tylko i aż tym, że maska ma 200ml, a nie 300ml :/ Trochę to zabolało, ale najważniejsze jest to, że skład jest identyczny!

6. Naturalny olej z pestek malin, nierafinowany, niefiltrowany - ten olejek kupiłam oczywiście dlatego, iż posiada naturalny filtr UV (SPF 28-50); mam zamiar go nakładać na długość włosów (mniej więcej od ucha w dół), jak i też na końcówki jako zabezpieczacz ;)

Uff, to póki co - tyle! Spodziewajcie się jeszcze w najbliższym czasie drugiej części, w której opiszę efekty "zahennowania" swoich włosiąt cassią ;)

Pozdrawiam serdecznie,
Ag90